TRZA KLIKNĄĆ BO CZASAMI FILMIKI SIĘ NIE ŁADUJĄ ;)

a tu zakupy zdrowotne... ;)

sobota, 26 maja 2018

Han Solo: Gwiezdne wojny – historie (2018)


Najnowsza odsłona "Gwiezdnych wojen" będąca spin-offem głównej serii to doskonały przykład tego jak wyglądają poboczne przygody bohaterów tej gwiezdnej, nieśmiertelnej sagi. Jest to również doskonały przykład tego jak bardzo można by się pomylić, patrząc na to jak wyglądają spin-offy w wydaniu Disneya. Gdyby bowiem patrzeć na jakość wykonania to lepszą ww. cechę należałoby przypisać głównej serii, bo tak to wygląda w przypadku większości tego typu produkcji (czego należałoby się domyślać z oczywistych względów). Jednak Disney postanowił iść inną drogą i całą popkulturową papkę serwuje nam w wychodzących kolejno epizodach VII i VIII, gdzie mamy często do czynienia z powielaniem wzorców zaserwowanych wcześniej w filmach spod znaku Georga Lucasa. Natomiast filmy poboczne jak ten opisywany, oraz wydany wcześniej na świat "Łotr 1" są jakby z innego świata. Nie tylko brakuje tu prostych kalek z serii głównej, ale serwowane nam jest zupełnie nowego rodzaju kino, którego ciężko było doświadczyć w tej jakże zasłużonej epickiej epopei filmowej spod znaku kina nowej przygody. Ciężko jest powiedzieć, czego to zasługa, ale chyba można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że zupełnie odmiennego spojrzenia na problematykę przedstawionego świata, w którym mamy dużo mniej do czynienia z rycerzami Jedii i ich mrocznymi odpowiednikami, którzy w obu filmach "pobocznych" są w zasadzie statystami (aczkolwiek nadal robiącymi spore wrażenie wraz z pojawieniem się na ekranie), a więcej z kinem typowo z gatunku science-fiction, gdzie główną rolę odgrywa futurystyczny obraz przedstawionego świata, co wnosi świeży powiew i zmusza reżyserów do szukania innych środków wyrazu. Ze świetnym skutkiem poniekąd...




Fabuła filmu osadzona jest w czasach pomiędzy "Zemstą Sithów", a "Nową nadzieją", co jest kolejną cechą charakterystyczną dla spin-offów. Opowiada ona losy tytułowego Hana Solo (o etymologi nazwiska którego możemy się miedzy innymi przekonać w filmie). Mieszanina kina SF i przygodowego daje nam możliwość śledzenia fantastycznych przygód znanego ze starej trylogii filmowego przemytnika. A na jego drodze nie zabraknie zarówno pięknej kobiety (Qi'Ra zagrana brawurowo przez Emilię Clark znaną przede wszystkim z "Gry o tron"), innych przemytników z charyzmatycznym Tobiasem Beckettem (Woody Harrelson) na czele, oraz oczywiście opowie nam o historii znajomości naszego głównego bohatera ze słynnym Lando Calrissianem (Donald Glover), od którego nasz Han jak wiemy doskonale z głównego cyklu wygrał w sabaka słynnego Sokoła Millenium. Obsada znakomicie wpasowała się w swoje role, a reżyseria spod znaku Rona Howarda jest rewelacyjna. W filmie mamy okazje również oglądać pierwsze filmowe przedstawienie Korelii, świata przemytników, bardzo zaznaczonego już w historii starwarsowych Legend, z którego pochodzi nasz główny bohater i efekty są piorunujące. W efekcie otrzymujemy Spinn-offa dorównującego zarówno klimatem jak i poziomem wcześniejszemu "Łotrowi 1".

Trailer:


Film jest obowiązkowym punktem dla każdego fana "Star wars" obojętnie czy to z pokolenia wychowanego na Legendach czy już nowym kanonie. Wiele bowiem z elementów tych dwóch uniwersów przenika się w nim i to z bardzo dobrym skutkiem, dlatego każdy znajdzie tu dla siebie coś smacznego 😉.

niedziela, 13 maja 2018

Avengers: Wojna bez granic (2018)


Najnowsza odsłona "Avengers" jest dobrym przykładem tego jak można "zrobić" dzieło które nazywa się kultowym jeszcze przed pierwszym klapsem. Jest to bowiem część zapowiadana jako podsumowanie dekady (pierwszy film z cyklu "Iron Men powstał w 2008), a jego styl to nawiązanie do modnej ostatni idei produkowania zakończeń filmowych cyklów w dwóch częściach. Dobrym przykładem takiego podejścia są chociażby "Igrzyska śmierci", która była chyba jedną z bardziej udanych serii tego typu w ostatnich latach. Tutaj podział będzie miał chyba identyczną rolę co w ww. serii, tzn. będzie wyraźny kontrast w wymowie obu części ostatniej odsłony danej serii. Fabuła obraca się wokół bezpośredniego starcia z Thanosem, kreowanym od początku serii na "głównego złego", z którym starcie czekałoby nas tak czy inaczej jako prawdopodobne zwieńczenie przygód naszych superbohaterów. Trzeba bowiem wiedzieć, że będziemy mieli w tej odsłonie do czynienia z połączeniem losów wszystkich superbohaterów z całego uniwersum "Avengers". A początek opowieści mamy nie gdzie indziej, tylko na statu uciekinierów (uchodźców jak to mamy przytoczone w filmie) z Asgardu, tuż po zagładzie tej krainy, który to statek został napadnięty przez siły naszego wielkiego oponenta...




Już początkowe sceny sugerują nam jedno - nie będzie to typowy film z serii o Avengersach w którym mamy wartka akcję i obowiązkowy happy end. Atmosfera na statku uciekinierów jest wyjątkowo gęsta i... mamy tu wielka niespodziankę bowiem jedna z głównych postaci bohaterskich, która była jak do tej pory ozdobą uniwersum, szybko nam ginie. I będzie to nie jedyna tak niespodzianka w tym filmie, bowiem trup ściele nam się tu gęsto. i właśnie tam zmiana narracji, której ww. zabieg jest dobrym przykładem jest tu charakterystyczna. Mamy tu bowiem klimat nieprzystający do typowego filmu superbohaterskiego. Choć oczywiście akcenty humorystyczne (w których Tony Stark wraz ze Star Lordem wiodą prym) również występują. Autorzy najnowszych "Avengersów" mają tu bowiem nam do zaprezentowania końcówkę serii godną, można tu bowiem powiedzieć spokojnie miana następcy "Zemsty Sithów". Oby następna część zaprezentowała nam coś w stylu "Powrotu Jedi" bo mimo wszystko seria nie jest chyba stworzona do tak mrocznych klimatów.

Zwiastun:


Podsumowując ta część "Avengersów", nieco inna od większości filmów serii, w klimatach nieco przypominających "Zimowego Żołnierza", zasługuje na pewno na miano bardzo solidnego kina rozrywkowego i pomimo, że na pewno nie jest żadnym arcydziełem, to na pewno jest godnym zwieńczeniem całego cyklu.

niedziela, 6 maja 2018

Pillars of Eternity (2015)


Pillars of Eternity to gra z gatunku cRPG wyjątkowa z dwóch powodów. Pierwszy to forma w jakiej zostały zgromadzone środki na produkcję potrzebne do jej wydania. Miało to bowiem miejsce na tzw. Kickstarterze - anglojęzycznej platformie croftfoundingowej, na której przeprowadzane są zbiórki pieniędzy na różne cele i przedsięwzięcia. W tym przypadku takim celem było wydanie tej gry, co odbyło się z bardzo dobrym skutkiem przy rekordowej zebranej jak na produkcję komputerową tego typu kwocie 3,9 mln dolarów. Drugim powodem jej niezwykłości jest nawiązanie do najlepszych czasów tego typu produkcji i tytułów takich jak Baldur's Gate czy Icewind Dale. Jest to o tyle niezwykłe, ze w dzisiejszych czasach stawia się na szybką i efektowna rozrywkę spod znaku gier sieciowych i MMO a nie na dobre fabuły jak to miało w tamtych złotych dla gatunku czasach. Dużą role i swój udział w tym miał producent gry, czyli studio Obsidian Entertainment, zatrudniające głównie byłych pracowników studia Black Isle odpowiedzialnych z kolei za stworzenie takich legend gatunku jak Planescape Torment czy serii Fallout. Inspiracje tego typu tytułami widać tu na każdym kroku. Mamy tu więc typowy rzut izometryczny, taktyczną pauzę, czy sześcioosobową drużynę. Właściwie do pełnego obrazu klasycznego erpega tamtych czasów brakuje tylko którejś odsłony systemu Dungeons&Dragons, który święcił w tamtych czasach triumfy. Jadnak i tu zamiast tego mamy coś podobnego do tego jakże wysłużonego systemu - statystyki postaci i bohaterów niezależnych mają podobne nazwy i właściwości (z tym że nieco bardziej zbliżone do falloutowego systemu SPECIAL), a chociażby niziołki zostały zastąpione orlanami, a zamiast półorków mamy sympatyczną rasę wielkoludów - aumanian, których kultura jest zbliżona do wyspiarskich ludów spod znaku wysp na oceanie spokojnym. I tu zmiana można spokojnie powiedzieć, że wyszła twórcą na dobre, bo system D&D na który twórcy nie dostali pozwolenia jest twórczym rozwinięciem tego pierwszego, przez co mamy nieco odpoczynku od tych samych schematów, serwowanych nam do tej pory prze twórców rozlicznych produkcji komputerowych spod znaku RPG...




Od strony fabularnej mamy tu do czynienia z przygodą naszego bohatera, który wpada w sam środek afery związanej z tajemniczą choroba dręczącą krainę zwaną Jelenioborzem, która polega na tym że rodzą się w niej dzieci pozbawione dusz. Przy okazji otrzymujemy też "dar" (lub przekleństwo) czytania dusz i rozwiązanie również tego problemu leży na na sercu przez całą rozgrywkę. Przygody jak przystało na porządną grę fabularna są rozbudowane, w trakcie rozgrywki mamy do czynienia z tonami tekstu do przeczytania i licznymi wyborami których będzie nam dane dokonać. Klasy dostępne w tym erpegu są łudząco podobne do wspomnianego wyżej systemu D&D z którego czerpie on inspiracje za wyjątkiem nowej klasy, a mianowicie enigmatyka, który jest niejako połączeniem nekromanty i czarownika, a będącym specjalistą od czytania dusz, co ma też swoje odzwierciedlenie w fabule, gdzie również mamy liczne wątki związane z animancją. Warto wspomnieć w tym momencie, że wybory których będziemy dokonywać w trakcie rozgrywki, jak w każdym prawdziwym erpegu będą miały mniejszy lub większy wpływ na świat dookoła nas i ewentualne zakończenia gry.

Trailer:


Gra jest prawdziwym następcą swoich wielkich poprzedników, zarówno pod względem fabuły jak i rozgrywki, więc warto ją odświeżyć przed premierą jej drugiej części w maju tego roku...