TRZA KLIKNĄĆ BO CZASAMI FILMIKI SIĘ NIE ŁADUJĄ ;)

a tu zakupy zdrowotne... ;)

sobota, 3 czerwca 2017

"Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie/Rogue One: A Star Wars Story" (2016)



Jyn Erso ❤ Chociaż osobiście jestem zwolennikiem Expanded Universe (teraz nazywanego Legendami), to "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie", który to film jest częścią nowego, disneyowskiego kanonu i jednocześnie spin-offem "Gwiezdnych wojen", raczej przypadł mi do gustu, pewnie dlatego, że mniej tu powtarzania schematów niż w przypadku "Przebudzenia Mocy". Jest to miła odskocznia od wyeksploatowanej do granic możliwości serii głównej. Śmiało można powiedzieć, że wreszcie dostaliśmy jakiś świeży pomysł na "Gwiezdne wojny"!
Szczególnie warto zwrócić uwagę na świetną w swojej roli Felicity Jones, która znakomicie wpasowała się w swoją rolę głównej bohaterki, czyli nieustraszonej Jyn Erso. Wraz z innymi aktorami tworzy prawdziwą mieszanką wybuchową. Jeśli chodzi o najbardziej charakterystyczne dla filmu postacie, to odcina się nieco od tej reguły Forest Whitaker, ale może być to spowodowane słynnymi już dokrętkami do filmu, które mogły nieco zmienić wydźwięk jego roli. Ogląda się to niczym najlepsze filmy wojenne, z tym że tym razem mamy w całość wplecioną sporą dawkę science-fiction i kina przygodowego, co jest charakterystyczne dla "Gwiezdnych wojen". Warto w tym miejscu również wspomnieć o zastosowanej w filmie nowatorskiej technice animacyjnej, dzięki której mamy okazję zobaczyć na ekranie zmarłego już dawno Petera Cushinga, oraz znacznie odmłodzoną Carrie Fisher. Film może się spodobać miłośnikom starej trylogii, nie tylko ze względu na czasy w których ma miejsce akcja filmu czyli okres tuż przed Nową nadzieją, a co za tym idzie ze względu na możność spotkania starych i doskonale nam znanych postaci takich jak Dart Vader (Daniel Naprous), Tarkin (wspomniany już wcześniej animowany Peter Cushing) czy znany wcześniej z Wojen Klonów Saw Gerrera (Forest Whitaker), ale również ze względu na mroczny klimat, przypominający pierwsze odsłony cyklu. W przeciwieństwie jednak do klasycznych filmów tej serii, nie mamy tu do czynienia z czarno-biała wizją świata, ale wielokrotnie autorzy filmu serwują nam odcienie szarości, co jednak powoduje tylko efekt jeszcze większego przywiązania do postaci, oraz ukazuje nam ich złożoność.



Podsumowując, mamy tu do czynienia z naprawdę udanymi "Gwiezdnymi wojnami" w wersji disneyowskiej co napawa nieco większym optymizmem przed kolejnymi odsłonami filmów z najnowszej trylogii serwowanej nam obecnie przez tą korporację. Oby nie były on na wyrost. Można mieć tylko jedno ale - wielbiciele niemangowego podejścia do filmów mogą mieć trudności z przyswojeniem powracającej tematyki charakterystycznej chyba dla disneyowskiego studia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz